Dzisiaj mija 28 dzień postu i nie mogę uwierzyć, że zostało jeszcze 14 dni do końca! Co prawda nie wiem jak waga i centymetry w obwodach w tym tygodniu, bo jadę na ważenie dopiero w najbliższy piątek. Nie ważyłam się w domu bo chciałam mieć niespodziankę jak pojadę do Pani Kasi z Przełom w odżywianiu i z uśmiechem na ustach będzie mogła mi przekazać radosną nowinę ile widzi mniej na wadze :)))
Nadal czuję się świetnie, mam dużo siły i energii, nie czuję zmęczenia ani głodu i polubiłam ćwiczenia. Mój brat, który intensywnie trenuje i wiąże swoją przyszłość ze sportem ułożył mi fajny trening cardio i ćwiczenia z piłką fitness, które mi bardzo odpowiadają, sprawiają przyjemność ale też przy okazji wylewają ze mnie siódme poty. Nie jest kolorowo, ale przynajmniej mam ochotę ruszyć tyłek z kanapy.
Kolejnym plusem jest fakt, że jestem odporna na choróbska! Nawet całowanie czy zbliżanie się do chorych osób kompletnie na mnie nie wpływa! Może to zasługa czarodziejskiego zakwasu z buraka?? ;))
Cera wciąż ładna ma ujednolicony kolor, włosy nie wypadają bardziej niż zwykle, paznokcie nadal mocne. Nie widzę minusów. Czytałam historie wielu dziewczyn, które miały szereg różnych dolegliwości podczas postu, które się stopniowo uaktywniały a u mnie kompletnie nic! Zauważyłam też coś interesującego, otóż od lat miewam uciążliwe bóle stóp, generalnie problemy kostne ze stopami, czasem bolało tak że nie mogłam chodzić. W tym roku również zauważyłam, że robi mi się haluks u prawej stopy, który bolał tak, że wyjście z domu bez specjalnego plastra nie wchodziło w grę.
Teraz nie czuję żadnego bólu i nie ważne jakie buty założę.
Mimo, że ludzie dookoła widzą, że robi się mnie mniej, to ja nie bardzo to widzę. Niby czuję po ubraniach, szczególnie koszulach, że mam w nich więcej luzu ale myślę, że dopiero za miesiąc sama zauważę wizualną zmianę i że spodoba mi się to co zobaczę.
Najgorsze jest to, że cierpliwie trzeba czekać na efekty a ja bym chciała już natychmiast :D
Chciałam poruszyć jeszcze temat pielęgnacji ciała podczas odchudzania ponieważ wiele osób pyta się mnie czy nie boję się zwiotczałej skóry a jednak mam dużo kilogramów do zrzucenia więc istnieje takie ryzyko. Jasne, że się boję, ale robię co mogę żeby do tego nie dopuścić czyli ćwiczę, systematycznie używam balsamów do ciała i masuję skórę.
A o to mój obecny domowy zestaw do pielęgnacji
Codziennie wieczorem używam serum wyszczuplająco-ujędrniające 3D Extreme EVELINE, które używałam kilka lat temu i pamiętam, że efekty mnie pozytywnie zaskoczyły więc postanowiłam do niego wrócić. Na prawdę wygładza skórę, niweluje cellulit i zmniejsza obwody, to nie ściema. Jedyny minus jak dla mnie to efekt chłodzenia, który jest tak potworny, że pierwsze 10 min działania balsamu muszę przesiedzieć pod kocem zwinięta jak naleśnik żeby nie zamarznąć.
Kolejnym balsamem który uwielbiam tym razem na dzień jest ten ujędrniający od Palmers.
Uwielbiam jego zapach i masełkowatą konsystencję oraz to jak długotrwale nawilża skórę.
Co dwa dni dodatkowo robię masaż brzucha, ud i pośladków bańką chińską ( do kupienia w aptece za ok. 30 zł ) Najpierw smaruję problematyczne partie olejkiem jaki mam pod ręką np. olejem ze słodkich migdałów, olejkiem arganowym lub zwykłą oliwką a potem pasuję każdy obszar min. 20 min. Dokładny opis stosowania baniek znajdziecie na wielu stronach internetowych oraz tutoriale na YouTube.
Po masażu nakładam na ciało ANTYCELLULITOWE BŁOTO TERMALNE EQUILIBRA
czekam min. 10 min i zmywam je ciepłą wodą.
Następnie po kąpieli używam balsamu Eveline.
Tak wygląda obecnie moją pielęgnacja. Mam nadzieję, że moja skóra mi się odwdzięczy i nie będzie sprawiała problemów :D
niedziela, 16 października 2016
Post leczniczy Dr E. Dąbrowskiej - Dzień 28/42. Pięlegnacja ciała podczas odchudzania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz