
Minęło 16 dni od mojego postanowienia i z wielkim wstydem muszę nazwać ten czas kompletną PORAŻKĄ.Nie będę się długo tłumaczyć, po prostu nie podeszłam do tego właściwie..no dobra olałam sprawę i prawie się poddałam kolejny raz...już myślałam, że skasuję tego bloga i umrę ze wstydu przed wszystkimi, którzy o nim wiedzą.. ale właśnie TE osoby mi najbliższe wspierają mnie i trzymają kciuki. Wy wiecie o kim mowa :)Wiem, że dam radę o! Nie ma odwrotu.Nie ukrywam, że jesienna chandra mi nie pomaga. Mało, że walczę z przygnębieniem i poczuciem beznadziejności, to dodatkowo muszę walczyć ze sobą i z zajadaniem wszystkich smutków. Ech..życie to nie bajka.Przez ostatni tydzień z powodu alergii pokarmowej mogłam jeść tylko chleb z masłem, ryż, wołowinę, cielęcinę lub wieprzowinę. Żadnych warzyw i owoców. Wszystko zabronione. Mam teraz taki mięsowstręt, że marzę o górze warzyw wszelkiego rodzaju. Jadłospis, którego chciałam się trzymać okazał się nietrafiony i już wiem, że to nie dla mnie. Nie umiem trzymać się gotowego planu. To już moje kolejne podejście i wiem, że nie dam rady tak funkcjonować. Zdecydowanie wolę spontanicznie przygotowywać posiłki z dozwolonych, zdrowych produktów i kierować się tym na co mam w danym dniu ochotę a nie jeść według określonego jadłospisu. Warto odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego tak łatwo się poddajemy, bo im więcej przeszkód świadomie wyeliminujemy na drodze do upragnionego celu tym lepiej dla nas. Dlaczego się poddajemy? Odpowiedź jest prosta.Bo to jest CIĘŻKIE. Długotrwałe odchudzanie mnie przeraża. Systematyczne kontrolowanie wagi, wprowadzenie zdrowych nawyków żywieniowych i praca nad sobą zajmuje znacznie więcej czasu i wysiłku niż wielu ludzi jest w stanie z siebie dać. To wymaga sumienności rozłożonej w czasie. Zdecydowanie łatwiej jest włożyć całą swoją energię i skupić się intensywnie na czymś w krótkim okresie czasu niż powoli dążyć do celu w dłuższej perspektywie.Morał z tego taki, że w procesie odchudzania nie da się osiągnąć trwałych efektów bez uszczerbku na zdrowiu w krótkim czasie chyba, że zadowala nas efekt jo-jo. Mnie już nie.Do tego dochodzi strach przed porażką i strach przed osądzeniem, który wiąże się oczywiście z tymi długoterminowymi zmianami, bo nikt nie chce czuć się głupio, że mu się nie udało, że nie pokazał na co go stać i zwyczajnie się poddał. Wstyd. Smutek. Kurtyna.Przerabiałam to setki razy ale tym razem zmienię sposób myślenia i będę uczyć się na błędach a co najważniejsze wiem, że nie ma się czego wstydzić.


skoro tak.. to 17 stycznia 2016 powiem sobie pierwsze dziękuję! Czas start.Ach i jeszcze jeden motywacyjny bonus. Odkrycie mojego dobrego duszka, który zachęcił mnie do zapoznania się z Paulem McKenna- najpopularniejszym na świecie hipnotyzerem i brytyjskim guru mówców motywacyjnych, który uczy jak odmienić swoje życie: schudnąć, wyleczyć złamane serce, rzucić palenie, zdobyć pewność siebie itp. W internecie można łatwo odnaleźć i odsłuchać wybrane nagrania.

Minęło 16 dni od mojego postanowienia i z wielkim wstydem muszę nazwać ten czas kompletną PORAŻKĄ.Nie będę się długo tłumaczyć, po prostu nie podeszłam do tego właściwie..no dobra olałam sprawę i prawie się poddałam kolejny raz...już myślałam, że skasuję tego bloga i umrę ze wstydu przed wszystkimi, którzy o nim wiedzą.. ale właśnie TE osoby mi najbliższe wspierają mnie i trzymają kciuki. Wy wiecie o kim mowa :)Wiem, że dam radę o! Nie ma odwrotu.Nie ukrywam, że jesienna chandra mi nie pomaga. Mało, że walczę z przygnębieniem i poczuciem beznadziejności, to dodatkowo muszę walczyć ze sobą i z zajadaniem wszystkich smutków. Ech..życie to nie bajka.Przez ostatni tydzień z powodu alergii pokarmowej mogłam jeść tylko chleb z masłem, ryż, wołowinę, cielęcinę lub wieprzowinę. Żadnych warzyw i owoców. Wszystko zabronione. Mam teraz taki mięsowstręt, że marzę o górze warzyw wszelkiego rodzaju. Jadłospis, którego chciałam się trzymać okazał się nietrafiony i już wiem, że to nie dla mnie. Nie umiem trzymać się gotowego planu. To już moje kolejne podejście i wiem, że nie dam rady tak funkcjonować. Zdecydowanie wolę spontanicznie przygotowywać posiłki z dozwolonych, zdrowych produktów i kierować się tym na co mam w danym dniu ochotę a nie jeść według określonego jadłospisu. Warto odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego tak łatwo się poddajemy, bo im więcej przeszkód świadomie wyeliminujemy na drodze do upragnionego celu tym lepiej dla nas. Dlaczego się poddajemy? Odpowiedź jest prosta.Bo to jest CIĘŻKIE. Długotrwałe odchudzanie mnie przeraża. Systematyczne kontrolowanie wagi, wprowadzenie zdrowych nawyków żywieniowych i praca nad sobą zajmuje znacznie więcej czasu i wysiłku niż wielu ludzi jest w stanie z siebie dać. To wymaga sumienności rozłożonej w czasie. Zdecydowanie łatwiej jest włożyć całą swoją energię i skupić się intensywnie na czymś w krótkim okresie czasu niż powoli dążyć do celu w dłuższej perspektywie.Morał z tego taki, że w procesie odchudzania nie da się osiągnąć trwałych efektów bez uszczerbku na zdrowiu w krótkim czasie chyba, że zadowala nas efekt jo-jo. Mnie już nie.Do tego dochodzi strach przed porażką i strach przed osądzeniem, który wiąże się oczywiście z tymi długoterminowymi zmianami, bo nikt nie chce czuć się głupio, że mu się nie udało, że nie pokazał na co go stać i zwyczajnie się poddał. Wstyd. Smutek. Kurtyna.Przerabiałam to setki razy ale tym razem zmienię sposób myślenia i będę uczyć się na błędach a co najważniejsze wiem, że nie ma się czego wstydzić.


skoro tak.. to 17 stycznia 2016 powiem sobie pierwsze dziękuję! Czas start.Ach i jeszcze jeden motywacyjny bonus. Odkrycie mojego dobrego duszka, który zachęcił mnie do zapoznania się z Paulem McKenna- najpopularniejszym na świecie hipnotyzerem i brytyjskim guru mówców motywacyjnych, który uczy jak odmienić swoje życie: schudnąć, wyleczyć złamane serce, rzucić palenie, zdobyć pewność siebie itp. W internecie można łatwo odnaleźć i odsłuchać wybrane nagrania.
0 komentarze:
Prześlij komentarz