poniedziałek, 7 listopada 2016

Post leczniczy dr Ewy Dąbrowskiej - 42/42 Podsumowanie + wychodzenie z postu

Witajcie po długiej przerwie! Wiem, że mam spore opóźnienie, ale miałam intensywny pracowity czas i na prawdę nie miałam możliwości usiąść w spokoju i zabrać się za podsumowanie.

42 dni minęły z prędkością światła, jestem w szoku i cieszę się, że ten najtrudniejszy okres mam już za sobą. Na wstępie chciałabym gorąco podziękować Karolinie Szostak, dzięki której zdecydowałam się na pierwszy krok i zawalczenie o siebie, gdyby nie jej namowy to pewnie nadal bałabym się zacząć. Dziękuję! <3 Równie ogromne podziękowania należą się Kasi Milczarkiewicz z Przełom w Odżywianiu pod której byłam/jestem opieką. Codzienna motywacja, wsparcie i pozytywne spotkania z uszcześliwiającymi mnie pomiarami dawały mi wielką siłę! Jesteście The Best! :))))
Nie wiem też co był zrobiła bez rodziny, przyjaciół i znajomych, którzy wspierali, trzymali kciuki i wysłuchiwali moich jęków w gorszych chwilach :D <3 <3 <3

Przejdę do pomiarów bo to najciekawsze :)

Na poście straciłam 9 kg
pępek - 24 cm
biodra - 12 cm
udo L - 14 cm P - 16 cm
 
Wagowo trochę za mało, ale pomiary zwaliły mnie z nóg i jestem mega szczęśliwa!!!
Może wizualnie nie ma spektakularnego efektu ale czuję po ubraniach, że jest mnie mniej :)

To był ciężki czas i kłamstwem by było gdybym Wam powiedziała, że to był pozytywny i łatwy czas.. to była ciągła walka. Jak patrzyłam na warzywa to nie miałam ochoty na nic, czasem wolałam nie zjeść niż czuć smak warzyw w ustach nawet tych, które wcześniej lubiłam. Codzienny zakwas z buraka stawał mi w gardle..ale dotarłam do końca i powiem Wam, że było warto.

Wiem, że przede mną jeszcze długa droga, ale zmieniłam już swoje nawyki żywieniowe i czuję się z tym lepiej, lżej..Jestem już na wychodzeniu z postu również z Przełom w Odżywianiu 
i jem już strączki, kasze, ryż, pestki, kiełki, wszystkie owoce, bakalie.

Na śniadania są głownie koktajle na bazie banana, jabłka, dyni albo owsianka.

Przykładowe śniadania:

dyniowe smoothie z jabłkiem,sezamem i granatem
mix ziaren i płatków owsianych z owocami
pudding jaglano-marchewkowy

II śniadania:

sałatka owocowa z orzechami
bazyliowo owocowa sałatka z pomarańczą
sałatka z grejfrutem
surówka z selera , orzechów brazylijskich i suszonych śliwek
świeży ananas z bakaliami

Obiady:

Kasza jaglana z pesto z jarmużu z płatkami drożdżowymi
papryka faszerowana warzwami
pieczony kalafior z cieciorką i fasolką
gulasz z soczewicą
pulpet z burakami, kaszą i ziarnami

Podwieczorki:

krem z buraka i malin
zupa krem z białych warzyw z posypką z ziaren
sok z selera
zupa z brokułem

Kolacje:

kapusta kiszona z jablkiem i marchewka
czerwona zupa warzywna
zupa jaglana
pomidory faszerowane soczewicą, szpinakiem i suszonym pomidorem
sałatka z kiełkami


O wiele ciekawsze menu niż na poście prawda? :D

Walczę dalej i się nie poddaję, chociaż cały czas mam problem z piciem wody, w dodatku jak zrobiło się tak zimno na zewnątrz!

Trzymajcie kciuki! :)




niedziela, 16 października 2016

Post leczniczy Dr E. Dąbrowskiej - Dzień 28/42. Pięlegnacja ciała podczas odchudzania.

Dzisiaj mija 28 dzień postu i nie mogę uwierzyć, że zostało jeszcze 14 dni do końca! Co prawda nie wiem jak waga i centymetry w obwodach w tym tygodniu, bo jadę na ważenie dopiero w najbliższy piątek. Nie ważyłam się w domu bo chciałam mieć niespodziankę jak pojadę do Pani Kasi z Przełom w odżywianiu  i z uśmiechem na ustach będzie mogła mi przekazać radosną nowinę ile widzi mniej na wadze :)))

Nadal czuję się świetnie, mam dużo siły i energii, nie czuję zmęczenia ani głodu i polubiłam ćwiczenia. Mój brat, który intensywnie trenuje i wiąże swoją przyszłość ze sportem ułożył mi fajny trening cardio i ćwiczenia z piłką fitness, które mi bardzo odpowiadają, sprawiają przyjemność ale też przy okazji wylewają ze mnie siódme poty. Nie jest kolorowo, ale przynajmniej mam ochotę ruszyć tyłek z kanapy.

Kolejnym plusem jest fakt, że jestem odporna na choróbska! Nawet całowanie czy zbliżanie się do chorych osób kompletnie na mnie nie wpływa! Może to zasługa czarodziejskiego zakwasu z buraka?? ;))

 Cera wciąż ładna ma ujednolicony kolor, włosy nie wypadają bardziej niż zwykle, paznokcie nadal mocne. Nie widzę minusów. Czytałam historie wielu dziewczyn, które miały szereg różnych dolegliwości podczas postu, które się stopniowo uaktywniały a u mnie kompletnie nic! Zauważyłam też coś interesującego, otóż od lat miewam uciążliwe bóle stóp, generalnie problemy kostne ze stopami, czasem bolało tak że nie mogłam chodzić. W tym roku również zauważyłam, że robi mi się haluks u prawej stopy, który bolał tak, że wyjście z domu bez specjalnego plastra nie wchodziło w grę.
Teraz nie czuję żadnego bólu i nie ważne jakie buty założę.

Mimo, że ludzie dookoła widzą, że robi się mnie mniej, to ja nie bardzo to widzę. Niby czuję po ubraniach, szczególnie koszulach, że mam w nich więcej luzu ale myślę, że dopiero za miesiąc sama zauważę wizualną zmianę i że spodoba mi się to co zobaczę.
Najgorsze jest to, że cierpliwie trzeba czekać na efekty a ja bym chciała już natychmiast :D

 Chciałam poruszyć jeszcze temat pielęgnacji ciała podczas odchudzania ponieważ wiele osób pyta się mnie czy nie boję się zwiotczałej skóry a jednak mam dużo kilogramów do zrzucenia więc istnieje takie ryzyko. Jasne, że się boję, ale robię co mogę żeby do tego nie dopuścić czyli ćwiczę, systematycznie używam balsamów do ciała i masuję skórę.

A o to mój obecny domowy zestaw do pielęgnacji



Codziennie wieczorem używam serum wyszczuplająco-ujędrniające 3D Extreme EVELINE, które używałam kilka lat temu i pamiętam, że efekty mnie pozytywnie zaskoczyły więc postanowiłam do niego wrócić. Na prawdę wygładza skórę, niweluje cellulit i zmniejsza obwody, to nie ściema. Jedyny minus jak dla mnie to efekt chłodzenia, który jest tak potworny, że pierwsze 10 min działania balsamu muszę przesiedzieć pod kocem zwinięta jak naleśnik żeby nie zamarznąć.

Kolejnym balsamem który uwielbiam tym razem na dzień jest ten ujędrniający od Palmers.
Uwielbiam jego zapach i masełkowatą konsystencję oraz to jak długotrwale nawilża skórę.

Co dwa dni dodatkowo robię masaż brzucha, ud i pośladków bańką chińską ( do kupienia w aptece za ok. 30 zł ) Najpierw smaruję problematyczne partie olejkiem jaki mam pod ręką np. olejem ze słodkich migdałów, olejkiem arganowym lub zwykłą oliwką a potem pasuję każdy obszar min. 20 min. Dokładny opis stosowania baniek znajdziecie na wielu stronach internetowych oraz tutoriale na YouTube.

Po masażu nakładam na ciało  ANTYCELLULITOWE BŁOTO TERMALNE EQUILIBRA
czekam min. 10 min i zmywam je ciepłą wodą.
Następnie po kąpieli używam balsamu Eveline.

Tak wygląda obecnie moją pielęgnacja. Mam nadzieję, że moja skóra mi się odwdzięczy i nie będzie sprawiała problemów :D









piątek, 7 października 2016

Post leczniczy Dr E. Dąbrowskiej - Dzień 19/42

Dzisiaj mija 19 dzień postu i chce mi się skakać z radości!!! Byłam rano na ważeniu i mierzeniu i jestem w ciężkim szoku! Krótko w liczbach:

19 dzień postu
- 6 kg
obwody: -11 cm pępek, -7cm biodra, -5 cm udo lewe, -7cm udo prawe

SZOK I NIEDOWIERZANIE!

Dało mi to jeszcze większą motywację i wolę walki :) Achhh cudownie! Nie poddam się nigdy!

Warto było ze sobą walczyć, a ostatnie dwa dni były potwornie ciężkie bo pracowałam w otoczeniu pieknych i smakowicie wyglądających słodkości, które krzyczały do mnie WEŹ MNIE i myślałam, że oszaleję, ale trzymałam się twardo. Sam widok musiał mi wystarczyć.

Jak nie przebywam w otoczeniu jedzenia to jest zdecydowanie łatwiej i przyjemniej. Nauczyłam się już nie wchodzić do sklepów. Omijam szerokim łukiem piekarnie, cukiernie i sklepy mięsne, a zakupy robi mężulek.

Na mieście ratują mnie soki świeżo wyciskane z grejpfruta.

Wciąż czuję się dobrze. Nie mam żadnych dolegliwości, nie czuję głodu, mam siłę i energię. Cały czas ćwiczę ale bez szaleństw. Proste cardio w domu.


Nie mogę doczekać się dalszych efektów!








poniedziałek, 3 października 2016

Post leczniczy Dzień 15/42 - Posumowanie 2 tygodnia

Już minęły dwa tygodnie odkąd zaczęłam post leczniczy Dr Ewy Dąbrowskiej i mam się świetnie :)
Na wadze -5 kg więc to dobry wynik, ale teraz waga stoi od tygodnia i mam nadzieję, że za chwilę ruszy i da mi motywacyjnego kopa, bo nie ukrywam, że smuci mnie ten zastój. Podobno organizm robi w ten sposób niezłe porządki.

Przyzwyczaiłam się już do jedzenia samych warzyw, mam nawet swoje ulubione i te znienawidzone. Najprzyjemniej smakuje papryka,kapusta,pomidory, buraki,marchewka, dynia i wszystko co przypomina smakiem leczo i jest na ciepło, lubię jeść ciepłe zupy na kolację bardziej kremy niż te klarowne, bo są jak woda z warzywami. Bleh.
Natomiast te znienawidzone to brukselka, pietruszka, seler, ogórki małosolne, kalarepa, straciłam też serce do brokułów i kalafiora, a jak widzę krem z białych warzyw to mi słabo. Bleh.

Ogólnie nie mogę narzekać, bo wszystko jest smaczne i porcje są tak duże że nie jestem  w stanie zjeść nawet połowy jednego pudełka a nie staram się jeść na siłę. Ile mogę tyle jem i nie chodzę głodna i to jest najcudowniejsze! Nie czuję głodu chyba, że odzywa się na chwilę w porach mojego jedzenia. Wcześniej potrafiłam umierać z głodu a teraz ten problem się skończył.

Kolejnym plusem jest to, że poprawiła się jakość mojego snu. Wysypiam się, nie budzę po kilka razy w nocy czy nad ranem. Jestem wypoczęta, mam dużo siły i energii. Nie wiem co to zmęczenie czy ospałość a przed postem byłam wiecznie zmęczona!

Nie potrzebuję kawy a kocham kawę i dzień bez kawy był dla mnie dniem straconym. Tęsknię za kawą, za smakiem i to będzie pierwsza rzecz jaką wypiję po całym skończonym procesie oczyszczania :)) Na razie musi mi wystarczyć mi zakwas z buraka a dziś zamiast tego był zakwas z kapusty, którego picie stało się codziennym porannym rytuałem i dodatkowo pokochałam sok z grejfruta!

Nic mnie nie boli, drętwienie nóg przeszło, włosy nie wypadają więcej niż zwykle, paznokcie mam piękne jak nigdy, jedyne co to pojawiają się czasem wypryski na twarzy a wcześniej tak nie miałam.

Zaczęłam ćwiczyć żeby skóra nie doznała szoku i daję radę, może nawet to polubię :D Niech tylko ta waga i centymetry zaczną lecieć w dół!

Jeszcze 4 tygodnie i koniec!

Jeszcze kilka foteczek:







poniedziałek, 26 września 2016

Post leczniczy Dzień 8/42 - Podsumowanie 1 tygodnia

Dokładnie 8 dni temu zaczęłam kolejne wyzwanie-odchudzanie tym razem z innym cateringiem http://www.postleczniczy.pl/ Catering Na Świeżo, z inną motywacją i wolą walki i jestem na prawdę dobrej myśli :) dlatego wracam do Was po tygodniu postu z podsumowaniem, zdjęciami i moimi przemyśleniami :)

Krótka notka zaczerpnięta ze strony Dr Ewy Dąbrowskiej w ramach przypomnienia czym jest post :)

Dieta ta ma charakter głodówki leczniczej,  stosowana jest jako okresowa kuracja, dostarcza enzymów, mikroelementów, witamin, korzystnie alkalizuje i odtruwa, wzmacnia własne, samoleczące mechanizmy, przywraca równowagę przemian, czyli zdrowie. Po zakończeniu tej kuracji zaleca się włączenie na stałe naturalnego pokarmu opartego na warzywach, owocach, ziarnach, roślinach strączkowych  z dodatkiem produktów zwierzęcych.  Własne doświadczenia potwierdziły prawdziwość tezy, że pożywienie może być skuteczną metodą profilaktyki i leczenia chorób cywilizacyjnych.

Podstawowym wskazaniem do diety warzywno – owocowej jest promocja zdrowia, czyli stosowanie diety u ludzi zdrowych celem wzmocnienia zdrowia, oczyszczenia z toksyn, zwiększenia energii, poprawy snu, odmłodzenia, większej wydolność psychofizycznej organizmu, poprawy pamięci, kojarzenia, wyciszenia, większej duchowości, radości itp. Badania naukowe udowodniły, że diety restrykcyjne kalorycznie są skuteczną metodą wydłużania życia, zapobiegania powstawaniu nowotworów i innych chorób cywilizacyjnych.
Oczyszczenie organizmu z toksyn przywraca do normy główne układy „sterownicze”, czyli układ immunologiczny, nerwowy i hormonalny, dlatego też dieta okazała się skuteczną metodą leczenia u osób z:
  • osłabioną odpornością: częste infekcje bakteryjne, wirusowe, grzybicze, alergie jak katar sienny, czy astma, także nietolerancje pokarmowe jak migrena, mięśniobóle, choroby z autoagresji jak gościec reumatoidalny, zapalenie tarczycy Hashimoto, zapalenie wątroby, toczeń trzewny, zespół „suchego oka”, a także choroby skóry takie jak łuszczyca, trądzik, skórna porfiria, sucha skóra, egzema itp.,
  • schorzeniami neurologicznymi: padaczka, udary niedokrwienne mózgu, zaburzenia pamięci, nerwica, pobudzenie, choroba Parkinsona, stwardnienie rozsiane,
  • chorobami endokrynologicznymi takimi jak: zaburzenia miesiączkowania, klimakteryczne, niedoczynność tarczycy, guzki tarczycy, wysoka prolaktyna, czy nadmiar estrogenów, torbiele jajników.

 Zacznę od tego, że zanim zdecydowałam się na post leczniczy mój strach był przeogromny, bo pomimo, że lubię warzywa, to jedzenie ich 5x dziennie przez 42 dni przyprawiało mnie o gęsią skórkę. Jestem mięsożerna w 100 % i wiem, że po skończonym poście i wychodzeniu z postu wrócę do mięsa bo o niczym bardziej obecnie nie marzę.
Wszyscy którzy mnie dobrze znają, wiedzą, że nigdy nie miałam silnej woli, dlatego fakt, że przetrwałam tydzień na samych warzywach napawa mnie dumą i czekam na to będzie dalej :) Jestem tym szczerze podekscytowana a patrząc na to jak waga spada w dół to każdy kolejny dzień jest moją osobistą wygraną i treningiem silnej woli.

 Kolejny raz muszę napisać, że najważniejsze jest wsparcie i bez niego byłoby mi ciężko i możliwie, że nie dałabym rady, ale wiedziałam, że w chwilach słabości mogę się pożalić i liczyć na słowa otuchy. Jak dotrwam do końca tego procesu to obiecuję, że jakoś zrekompensuję Wam moje dobre duszki ( wiecie o kim mowa) te wszystkie dni wysłuchiwania moich jęków ;)
 Również codzienne zdawanie raportów z mojej wagi Pani Kasi dodatkowo mnie motywują i dają kopa do działania.

 Na początku kuracji, w miarę odtruwania organizmu, mogą pojawiać się krótkotrwałe „kryzysy ozdrowieńcze” np. osłabienie, bóle głowy, nudności, wymioty, biegunka, stany podgorączkowe itp., będące wyrazem uwolnienia toksyn z tkanek i przeniknięcia ich do krwi. Osoby, które wcześniej stosowały terapie oczyszczające, lub prowadziły zdrowy tryb życia, zwykle nie mają żadnych kryzysów.

U mnie 'kryzys ozdrowieńczy' pojawił się pierwszego dnia postu w postaci potwornego bólu głowy, odczuwalnego zimna, osłabienia i wymiotów. Od drugiego dnia wszystko wróciło do normy.
Cieszę się, że trwało to tak krótko a nigdy wcześniej nie stosowałam terapii oczyszczających i nie prowadziłam zdrowego trybu życia, także dziękuję mojemu organizmowi, że okazał się być dla mnie tak łaskawy :))

Przez pierwsze 3 dni byłam zachwycona spadkiem wagi, potem 4,5,6 dnia był zastój, 7 znowu spadło i dzisiaj znowu stoi, ale straciłam już 5,1 kg ale prawdziwa weryfikacja będzie za tydzień jak pojadę na kolejne pomiary na porządnej wadze. Mam nadzieję, że chociaż trochę zmniejszył się mój wiek metaboliczny, nie pamiętam czy w pierwszym poście wspomniałam, że pomiary pokazały 54 lata!!!
Czuję się świetnie, mam dużo siły i energii, nie czuję potrzeby picia kawy ( a byłam uzależniona ),
nic mnie boli (czuję tylko czasem lekkie drętwienie nóg), ale myślę, że dlatego że nie ćwiczę i mam zastane mięśnie. Widzę, że wyrównał mi się kolor cery, mam ładniejsze i twardsze paznokcie ( a były w fatalnym stanie ). Jeżeli już na początku jest tyle plusów to co będzie dalej! Ach!

Przyzwyczajam się do picia ogromnych ilości wody czyli min. 3 litry i cieszę się jak dziecko jak w moich pudełkach znajdę jabłka albo grejfruty :)) Właśnie zajadam się drugim śniadaniem, całym pudełkiem grejfrutów, mój mężulek stwierdził, że są mega gorzkie a ja mam wrażenie, że są tak słodkie jakby je posypali cukrem ;) SZOK!

Miałam w sobotę kryzys, siedziałam sama w domu i byłam bliska zjedzenia czegoś niedozwolonego czyli banana, masła orzechowego, lodów czekoladowych i parówki, ale dałam radę! Powąchałam tylko i mi przeszło, poza tym uratowały mnie jabłka z cynamonem, które miałam w pudełku. DUMA! Wcześniej na pewno bym się złamała i coś zjadła ale tym razem NO WAY!

Pokaże Wam jeszcze co fajnego miałam w pudełkach.
















Były rzeczy które bardziej mi smakowały a których w ogóle nie mogłam zjeść. Zawsze cieszę się na widok buraków w każdej postaci i na kapustę kiszoną, mogłabym jeść codziennie. Super było coś na kształt bigosu albo leczo. Generalnie dobrze mi robią posiłki na ciepło a trudniejsze jest jedzenie surowizny, sałaty, liści itp. Posiłki są smaczne i na serio mają smak, często są lekko pikantne.

Trzymajcie kciuki bo przede mną jeszcze 34 dni! :)



środa, 21 września 2016

Post leczniczy Dr E. Dąbrowskiej Dzień 2/42

Wczoraj przeżyłam drugi dzień postu i mój organizm był dla mnie zaskakująco łaskawy, bo przez cały dzień nie bolała mnie głowa, dopiero przed snem zaczęła ale było to do przeżycia :)

Zgodnie z zaleceniem Pani Kasi z Przełom w odżywianiu pod której jestem opieką, ważę się codziennie rano  i zapisuję w kalendarzu i jestem w szoku, bo w dwa dni spadły mi 3 kg! Na pewno jest różnica między jej wagą a moją więc jestem ciekawa jaki wynik będzie za 2 tyg :) Dziękuję za wsparcie! To najważniejsze podczas tak trudnej przemiany i zmiany swojego życia na lepsze..moja motywacja i optymizm jest tak ogromna, że mogłabym obdzielić jeszcze kilka osób. Dziękuję też mojej Anulce, która reaguje na każdą moją chwilę kryzysu w ciągu dnia i rozumie co przechodzę jak nikt inny i oczywiście pomocny jest również mój mężulek który wspiera mnie i trzyma w ryzach.

Zrobiłam też wczoraj rano morfologię i badanie moczu i wszystkie wyniki są w normie poza tym, że powinnam pić więcej wody, min. 3 litry dziennie, a ja ledwo wypijam 1,5 litra :( ale postaram się to nadrobić.

Przebieg  postu leczniczego

Najtrudniejsze jest pierwsze kilka dni, kiedy to następuje przestawienie przemian na tory spalania. Niekiedy odczuwa się osłabienie, głód, ból głowy. Do krwi uwalniają się rozpuszczone w tłuszczu toksyny. Jeżeli nie przerwie się kuracji, to po 2-3 dniach wszystkie dolegliwości ustępują.

U mnie na szczęście trwało to jeden dzień, ale dało mi w kość, nie mniej jednak da się to przeżyć i nie wolno się poddawać!

Ważnym elementem są wypróżnienia, gdyż szereg przykrych objawów takich, jak uczucie osłabienia i głodu właśnie wtedy ustąpią. Jako pierwszy znak poprawy pojawia się lepszy sen, pogodniejszy nastrój i niespotykana dotąd chęć do pracy. Podczas całej kuracji mogą występować wzdęcia spowodowane spożyciem warzyw i większych niż zwykle ilości błonnika.

Czuję, że mam lepszy sen więc to w 100% prawda! Wcześniej musiałam spać do 10-11 późno jadłam śniadanie, albo go nie jadłam i traciłam dużo czasu a teraz budzę się bardzo wcześnie, jestem wypoczęta, mam czas na śniadanie, napisanie posta i przygotowanie się do pracy :) Co prawda to dopiero trzeci dzień, ale już jestem pod wrażeniem :)

Utrata wagi.

Podczas postu utrata wagi jest proporcjonalna do wagi wyjściowej – im wyższa waga wyjściowa, tym większa jej utrata. Szczupłe osoby chudną po 2 tygodniach kuracji średnio po 3-4 kg, a otyli po 4-6 kg. Generalnie osoby z nadwagą po 6 tygodniach kuracji chudną średnio 10-12 kg. Większa jest utrata wagi na początku diety i wynosi ona około 0,48 kg na dobę w pierwszym tygodniu, zaś w kolejnych już około 0,2-0,35 kg na dobę.

Utrata 12 kg w 6 tygodni jest dla mnie tak obiecującą i motywującą wizją, że tym razem dam z siebie wszystko i nie poddam się, tym bardziej że już widzę efekty. Nie chcę chcę się nastawiać, ale do Świąt Bożego Narodzenia marzę o -25 kg achhhhh

 Pokażę Wam jeszcze co jadłam wczoraj:



Śniadanie: Sałatka z kalarepką, pomidorkami, sałatą i szczypiorkiem i zakwas buraczany

II Śniadanie: Sałatka z grejfrutem z sosem ze świeżej mięty

Obiad: Duet kalafiorowo-brokułowy, surówka z marchewki i jabłka

Podwieczorek: Pieczone cząstki jabłka z chilli 

Kolacja: Jerzynowe leczo, ogórki małosolne z cebulką

Było smacznie, wszystkie warzywka lubię więc było łatwo :) Nigdy wcześniej nie jadłam kalarepy i była zaskakująco dobra!
Dzień zaliczam do udanych :)






poniedziałek, 19 września 2016

Nowa nadzieja i nowe wyzwanie z Cateringiem Na Świeżo - Post leczniczy wg Dr E. Dąbrowskiej. Dzień 1/42

 Obiecywałam nowy wpis wczoraj wieczorem, ale tak bolała mnie głowa, co jest skutkiem ubocznym rozpoczęcia postu, że nie mogłam zebrać myśli (ale o tym poźniej).

Długo mnie tu nie było, odpuściłam. Nie zajrzałam na bloga od kilku miesięcy bo tylko przypominał mi o porażce, ale wracam teraz do Was z ogromnymi pokładami pozytywnej energii i motywacji!
Po wielu miesiącach wątpliwości, strachu ale i namowach moich dobrych duszków  postanowiłam rozpocząć post leczniczy wg Dr Ewy Dąbrowskiej razem z Cateringiem Na Świeżo  http://www.postleczniczy.pl/ i Przełomem w Odżywianiu http://www.przelomwodzywianiu.pl/ i finalnie rozprawić się z moją wagą i zadbać o zdrowie.

W kolejnych postach będę Wam przybliżać zasady,mechanizmy i efekty przeprowadzania postu leczniczego bo nie jest to zwyczajna dieta odchudzająca jak wielu może się wydawać.

Post leczniczy jest nisko kaloryczną kuracja warzywno – owocową, która oczyszcza organizm i leczy określone przypadłości i choroby cywilizacyjne. Podczas postu następuje znaczne obniżenie spożywanej kaloryczności na okres od 14 do 42 dni.

W przypadku mojej wagi muszę przeprowadzić 42 dni postu żeby był On skuteczny. Następnie czeka mnie 1,5 miesiąca wychodzenia z postu czyli będę stopniowo wprowadzać do diety, zboża,owoce, pestki,nabiał,mięso żeby organizm nie doznał szoku i żeby nie dopadł mnie okrutny efekt jo-jo.

Podczas kuracji spożywa są wyłącznie nisko skrobiowe warzywa i owoce, dzięki czemu uruchomione zostają mechanizmy samoleczące. Następuje przerwanie tzw. żywienia zewnętrznego i włączenie odżywiania wewnętrznego, które eliminuje nagromadzone w organizmie złogów, regeneruje i przywraca homeostazę, czyli zdrowie.

Brak podaży białka i tłuszczu w menu prowadzi do zużycia własnych  zwyrodniałych białek, złogów tłuszczu i cholesterolu. Uruchamia się:
- proteoliza (rozpad białek), która ma ogromny wpływ na regenerację i ustępowanie zmian zwyrodnieniowych i zapalnych
- lipoliza (rozpad tłuszczu), co sprzyja cofaniu się miażdżycy, otyłości i usprawnieniu wielu przemian.

Podstawową zasadą postu leczniczego jest wewnętrzne żywienie polegające na zużywaniu tkanek według hierarchii ważności tzn. organizm na początku wydala zbędną wodę (ustępują obrzęki), zużywa jako pokarm niepotrzebne zapasy, złogi m. in. tłuszczu, zwyrodniałych komórek i ogniska zapalne, zaś narządy życiowo ważne takie, jak mózg i serce są najdłużej oszczędzane.

Wraz z zużywaniem starych komórek następuje regeneracja młodych, zdrowych komórek, co wiąże się z odmłodzeniem organizmu. Ustępują bóle stawów, które są często od lat siedliskiem kwasu moczowego i zwyrodniałych komórek. Kuracja postna oczyszcza krew z kompleksów immunologicznych.

Po poście poprawia się znacząco odporność, ustępują stare zmiany zapalne, zmniejszają się skłonności do przeziębień, a choroby zwyrodnieniowe cofają się. Występuje też znaczny ubytek wagi.

Kwasy tłuszczowe przedostające się do przewodu pokarmowego zapewniają brak uczucia głodu (następuje to zwykle między 3 a 5 dniem postu).

Inne diety niskokaloryczne oparte na spożywaniu białka w postaci chudego mięsa i twarogu wywołują jedynie efekt odchudzający, ale nie mają wpływu na leczenie lub niwelowanie chorób i różnych zdrowotnych przypadłości

W czasie kuracji można spożywać jedynie warzywa i owoce ubogie w substancje odżywcze.

Dozwolone warzywa:

Marchew, buraki, seler, rzodkiewka, pietruszka, chrzan, kapusta, kalafior, brokuł, cebula, czosnek, por, ogórki, zwłaszcza kiszone, kabaczek, dynia, sałata, szpinak, natka pietruszki, świeże zioła, pomidory, papryka.

Dozwolone owoce:

Jabłka,  grejfruty, cytryny.

Dozwolone przyprawy:

Wszystkie przyprawy jednorodne, zioła świeże i suszone bez żadnych dodatków, sól (najlepiej himalajska)

Dozwolone napoje i płyny:

Woda, herbaty ziołowe i owocowe, soki świeżo wyciskane z dozwolonych warzyw i owoców, zakwas buraczany, sok z kiszonej kapusty, wywary warzywne.
Poza wymienionymi wyżej produktami nie wolno nic więcej jeść ani pić. Spożycie czegokolwiek spoza powyższej listy przerywa post leczniczy i grozi poważnymi skutkami zdrowotnymi.

Zakazane jest spożywanie:
 
zbóż, orzechów, ziemniaków, warzyw strączkowych, chleba, mleka, oleju, mięsa ani słodkich owoców. 
 
Produkty te są zbyt odżywcze, hamują spadek masy ciała, co oznacza zahamowanie procesów spalania własnych złogów tłuszczu i zwyrodniałych tkanek. Każde ustępstwo może poważnie odbić się na stanie zdrowia. 
 Nie należy pić mocnej herbaty, kawy ani alkoholu.
 
 Tak o to prezentują się ogólne zasady, ale przebieg postu opiszę w następnym wpisie żeby nie przytłoczyć Was nadmiarem informacji :)
 
 
 Tak prezentują się pudełka, które dostałam wczoraj..a w środku znalazłam:
 
Śniadanie: Surówka z surowych buraków, sałata karbowana z rzodkiewką, zakwas z buraka.
 
 Nigdy nie widziałam, żeby ktoś zjadł tyle warzyw jednego dnia! I nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że ja dam radę kiedykolwiek wchłonąć tyle zieleniny jednego dnia :) ale dałam radę i było smacznie!
 
Kocham buraki w każdej postaci więc ucieszyłam się i były smaczne, gorzej miałam ze zjedzeniem rzozdkiewki, bo była dość ostra i mój pusty żołądek trochę cierpiał a zakwas z buraka piłam pierwszy raz w życiu i nie było to złe, myślę że kwestia przyzwyczajenia, ale skoro ma pomóc to dam radę!
 
II Śniadanie: Surówka z selerem naciowym.
 
Niestety nie lubię selera naciowego, odstrasza mnie zapach, smak wszystko! Na szczęście seler miał towarzystwo w postaci żółtej papryki i chyba jabłka więc wyjadłam tylko to ;)
 
 Obiad: Duszona biała kapusta, pomidor malinowy z czerwoną cebulką.

Obiad był zaskakująco dobry, bardzo lubię kapustę a ta była pyszna i słodka, do tego dobre pomidory i sałata. Wszystko na plus.

Podwieczorek: Mus jabłkowo-marchwiowy
 
Dobry, lekko słodki, i było go dużo, czego chcieć więcej na takiej półgłodówce? :D
Kolacja: Krem z białych warzyw
 
 Nie wiem dokładnie z czego był ten krem, ale wyczułam m.in. pietruszkę, której nie lubię i nie za dobrze czułam się po kolacji.

Pierwszy wieczór był koszmarny, głowa bolała tak, że była bliska eksplozji, było mi nie dobrze, bardzo zimno, słabo, musiałam wziąc proszek przeciwbólowy żeby przeżyć i szybko zasnąć. Piłam dużo wody a z ziółek parzyłam miętę.

Mój organizm odpłaca mi się teraz za ten cały śmietnik jaki w niego wrzucałam. Nie dziwię mu się.
Byle przeżyć ten tydzień i powinno być już lepiej.Cieszę się, że wytrwałam 1 dzień, to już dla mnie wyczyn i nie tracę optymizmu! Nowe pudełka już czekają i zaraz zobaczę jakie zdrowe cuda się nich kryją.

Trzymajcie kciuki i czekajcie na nowe wpisy! :))))))
 
  

wtorek, 15 marca 2016

Nigdy się nie poddam...

Nigdy się nie poddam...nie wiem czy w 100 % wierzę w te słowa, ale nie wiedziałam jak zacząć po tak długiej przerwie i mój dobry duszek mi podpowiedział że to będzie dobry wstęp.

Nie chcę się poddać..

Dziękuję, za kopniaka po to żebym znowu wzięła się w garść i powalczyła..bo warto.
To będzie krótka notka..bez przepisów, zdjęć i motywujących tekstów. Notka prosto z serca.

Wpadłam w pułapkę swoich wyobrażeń i dopadła mnie presja, którą sama sobie zgotowałam. Dziewczyny, które przez całe życie walczą ze swoją wagą wiedzą co znaczy żyć w takiej pułapce i słyszeć na co dzień, że muszą czy powinny schudnąć. Ja często to słyszałam i to od najbliższych mi osób. Życie w ciągłej presji, zrobiło ze mnie niewolnika odchudzania i pomimo moich entuzjastycznych zrywów, cudownej wizji, że mogę dokonać czegoś wielkiego, wziąć życie i zdrowie w swoje ręce i po prostu się odchudzić, szybko przychodził słomiany zapał...i stawałam się dziewczyną, której brakowało woli walki i determinacji żeby podążać za swoim marzeniem.

Tak właśnie czuję się w tej chwili bo ciągle przegrywam.
Odpuściłam, miałam wiele chwil słabości i zaprzepaściłam wszystko co osiągnęłam do tej pory. Przyszedł efekt jo-jo a do niego w gratisie zniechęcenie, frustracja i ogromny smutek i właściwie zostałam z tym sama. Wszyscy, którzy codziennie wspierali i pytali  "jak dieta?", "jak Ci idzie?", "wierzymy w Ciebie", " trzymamy kciuki" czy zwykłe " dasz radę" przestali pytać i dopingować i wcale im się nie dziwię. Gołym okiem widać, że nic nie wyszło z mojego dotychczasowego odchudzania, to po co dopingować kogoś, kto sam nie chce się ogarnąć. Tylko jedna osoba nie bała się odezwać co wiele dla mnie znaczy..bo to mnie znowu zmusiło do działania i wiem, że będzie ze mną choćbym miała upaść milion razy..i o to chodzi, o proste gesty wsparcia, które dadzą impuls żeby się podnieść.
Niestety wiem , że nie każdy jest w stanie zrozumieć ten problem a właściwie tę chorobę.

Presja odchudzania mnie przerosła bo chciałam Wam pokazywać fajne i ciekawe rzeczy. Chciałam przygotowywać sama pięć posiłków dziennie, co graniczyło z cudem. Chciałam wiele dać od siebie i jak się okazało ponad moje możliwości..miały być ambitne posty a w efekcie postów nie było wcale.
Miałam w głowie stworzony wspaniały plan i model mojej sylwetki, z którym zasypiałam. Nadal zasypiam i obiecuję sobie czego to ja nie zrobię jutro, jakiej to ja nie będę miała siły do działania, a rano budzę się i zapominam o moich wieczornych obietnicach.
Po tym wszystkim co działo się przez ostatnie dwa miesiące zrozumiałam, że nie można robić niczego na pokaz, moje odchudzanie trochę takie było, bo myślałam, że mi to pomoże.
Teraz już wiem, że muszę pozbyć się tej presji żeby ruszyć do przodu i nigdy się nie poddawać..
Życzę tego każdej osobie, która przeżywa to co ja.
















niedziela, 28 lutego 2016

WYZWANIE GOTOWANIE 30 DNI - POLEGŁAM...

Jutro koniec lutego a ja napisałam zaledwie cztery posty z cyklu Wyzwanie gotowanie..czyli POLEGŁAM i jest mi cholernie głupio. Gotowanie nie jest moją mocną stroną a planowanie i robienie zakupów wciąż mnie przeraża. Niestety odkąd pożegnałam się z cateringiem dietetycznym, jadłam w kratkę. Co prawda pilnowałam się i nie jadłam byle czego, ale przestałam jeść 5 posiłków dziennie, co najwyżej trzy, często w biegu. Codzienna praca od rana do wieczora dała mi popalić i nie miałam ani czasu ani siły na gotowanie. Często jadłam późne śniadanie, potem jakiś obiad na planie, ale wybierałam rybę jak była taka opcja i wieczorem kolacja.
Dlatego w marcu wrócę do diety cateringowej. To dla mnie jedyny ratunek na regularne jedzenie.

Zaczęło się również jedzenie na mieście, ale fast foody omijam szerokim łukiem i wybieram mądrze. Poza tym nie zamierzam zrezygnować z odwiedzania ciekawych i smacznych knajpek bo wiele z nich zasługuje na uwagę i dobrą recenzję.

Staram się pić dużo wody, z kawy nie zrezygnowałam bo to jest jeszcze silniejsze ode mnie i TAK, jestem uzależniona od kawy, ale na szczęście to moje jedyne uzależnienie jeżeli już mam szukać pozytywów ;))

W kryzysowych chwilach jadłam gorzką czekoladę i lody czekoladowe, lody szczególnie mi pomogły przetrwać najgorsze chwile..



Wróciłam ponownie do Lokal Vegan Bistro razem z moimi dobrymi duszkami Anią i Beatą żeby pokazać Wam inne pyszności jakie możecie tam dostać oraz odwiedziłam Pełną Parą, lokal który uwielbiam za ich pyszne pierożki na parze.



Ser smażony, pieczone ziemniaki, sos tatarski, sałatka z ogórka i pomidora.
Smaczny obiad chociaż jak dla mnie za mało wyrazisty smak sera, dobrze że dodatkowo był sos, ziemniaczki pieczone fajne ale zdecydowanie bardziej smakował mi schabowy zimowy, który jadłam poprzednio.



Zupę ogórkową tylko spróbowałam, bo nie chciałam objadać Beaty i jak na moje kubki smakowe to za bardzo kwaskowa. Jadłam lepsze. Zamówiła też burgera, ale o nim pisałam w poprzednim poście.





Kotleciki z cieciorki, pieczone ziemniaki,sałatka z ogórka i pomidora, sos.
Tak się zagadałyśmy, że zapomniałam ich spróbować, ale według Ani były pyszne, mięciutkie i sycące więc wierzmy Jej na słowo! ;)


Jest jeszcze kilka pozycji w menu tego lokalu więc na pewno będę tam zaglądać, ale polecam żeby wyskoczyć tam na obiad i spróbować, myślę, że to jedzenie przekona nawet najbardziej upartych mięsożerców :D


Muszę koniecznie wspomnieć o Pełną Parą czyli Dim Sum Bar http://www.pelnapara.pl/. Byłam tam wiele wiele razy i nigdy nie robiłam zdjęć potraw więc muszę to nadrobić.

Tak oto prezentują się chińskie pierożki na parze. Ja wybrałam nowość z karty czyli Indyk i zioła himalajskie. Wyglądają pięknie i smakują rewelacyjnie!!! Są lekkie, mięso soczyste w środku, do tego sos sojowy..są sycące, ale człowiek czuje się po nich lekko i to jest super uczucie :) POLECAM! Zarówno mięsożercom jak i wegetarianom.


Wrócę tam niebawem żeby spróbować innych nowości, zrobić zdjęcia i podzielić się z Wami wrażeniami. Jeśli znacie fajne knajpki, gdzie można zdrowo i smacznie zjeść to piszcie w komentarzach albo na fb. Moja lista miejsc do odwiedzenia powiększa się i moje kubki smakowe nie mogą doczekać się tego szaleństwa smaków :D










środa, 17 lutego 2016

WYZWANIE GOTOWANIE 30 DNI - DZIEŃ 9

Wracam do życia po prawie tygodniowej przerwie i nie wiem od czego zacząć..Wybiłam się z rytmu pisania postów. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko fakt, że miałam bardzo dużo pracy od rana do wieczora, która dała mi trochę w kość i jedyną rzeczą o jakiej marzyłam to sen, więc odsypiałam w każdej wolnej chwili a pisanie postów było ostatnią rzeczą o jakiej myślałam. Jadłam to, co już wcześniej sobie nagotowałam, więc jedzonko powtarzało się i postanowiłam opisywać na blogu tylko wybrane ciekawsze potrawy. Odwiedziłam też dwie knajpki..dziś opis jednej z nich.


 Placki z borówkami z mąki ryżowej

  • 400 ml mleka (ja dodałam bez laktozy)
  • 2 jajka
  • 3 łyżki cukru pudru
  • szczypta soli
  • 1 i 1/3 szklanki mąki ryżowej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • ok. 300 g borówek (dodałam rozmrożone)


Przygotowanie

  • Mleko, z jajkami wymieszać trzepaczką razem z cukrem, solą, przesianą mąką z proszkiem do pieczenia - mieszamy tylko do połączenia się składników w gładką i jednolitą masę.
  • Dodać borówki i delikatnie wymieszać łyżką.
  • Rozgrzać patelnię i nakładać po 2 łyżki ciasta na jednego placka zachowując odstępy (placki urosną podczas smażenia) Placki smażyć na średnim ogniu, do czasu aż urosną i będą lekko zrumienione od spodu (około 2 minuty).
  •  Przewrócić je na drugą stronę i smażyć jeszcze przez około 2 minuty. Przed smażeniem następnej partii placków patelnię dobrze jest wyczyścić ręcznikiem papierowym.
 Gotowe placki można podawać z różnymi dodatkami, ja swoje polałam łyżką jogurtu malinowego i posypałam czipsami z kokosa.




Yaki gyoza czyli smażono-parowane japońskie pierożki.
 Nie wyszło tak jak miało wyjść w pierwotnym przepisie bo w ostatnim momencie zmieniłam zdanie i zrobiłam po swojemu czyli usmażyłam je zupełnie żeby były chrupiące i zlepiłam je nie tak jak tradycyjne pierożki. Nadzienie też zrobiłam zupełnie inne niż w przepisie ze strony. Ale niebawem zrobię wersję smażono-parowaną zgodnie z przepisem ;)

Przepis zanalazłam na stronie: http://www.kuchnianadatlantykiem.com


Ciasto:
500 g mąki
1 łyżeczka soli
350-450 ml wrzącej wody

Mieszamy mąkę z solą w dużej misce. Zalewamy stopniowo wrzątkiem i zagniatamy w kulę. Odstawiamy na 20-30 min, szczelnie przykryte folią spożywczą, żeby nie wyschło. W tym czasie przygotowujemy nadzienie.


Nadzienie:
0,5 kg mięsa mielonego wieprzowego
3 cebule dymki + szczypiorek
2 łyżki sosu sojowego
2 łyżki oleju sezamowego 
2 ząbki czosnku (wycisnietego przez praske)
pół łyżeczki korzenia imbiru (obranego,wycisnietego prze praske)
1 łyżeczka pieprzu

Wszystkie skladniki z nadzienia mieszamy w misce.

Wykonanie pierożków:
Ciasto zagniatamy, aż będzie elastyczne i gładkie. Porcjami wałkujemy bardzo cienko (dużo cieniej niż na nasze polskie pierogi, po wywałkowaniu można jeszcze porozciągać ciasto na grzbietach dłoni, powinno być niemal przejrzyste) i wycinamy koła o średnicy 8-10 cm. 
 Układamy w stosik jedno na drugim lekko przesypując mąką. Japończycy robią to trochę inaczej. 
To bardziej pracochłonne, ale tą metodą możliwe jest uzyskanie jeszcze cieńszego ciasta - robią z ciasta rulony, odkrawają ok. 10g talarki i każdy talarek wałkują na cieniutkie kółko, z którego potem wycinają idealny okrąg. Moim zdaniem jeśli się mocno wysilimy i będziemy wałkować na silikonowej "stolnicy" lub marmurowym czy granitowym blacie powinno nam się udać uzyskać cieniutkie ciasto i "polską pierogową" metodą wałkowania, którą z przyzwyczajenia, a może z patriotyzmu uważam za szybszą i praktyczniejszą.

Na każdy pierożek gyoza nakładamy 1/2 łyżeczki od herbaty nadzienia.
Proces smażenia i parowania pierożków Gyoza opiszę w innym poście jak będę robiła tą techniką..ja po prostu swoje pierożki usmażyłam na oleju przekręcając je żeby z każdej strony były chrupiące.

Nie robiłam też do nich specjalnego sosu tylko maczałam w sosie sojowym.

Pycha!


A teraz przejdę do super wege knajpki, którą odwiedziłam w zeszłym tygodniu z moją przyjaciółką Olą fanką fajnych knajpek i wege pyszności..a mowa o 

Byłam w szoku ile ludzi tam się przewija! Trochę musiałam poczekać żeby zdobyć wolny stolik ale było warto:)

Ja zdecydowałam się na "Schabowego" zimowego i herbatkę, a Ola na Classic Burgera i herbatkę.





Wygląda mojego "schabowego" mnie zaskoczył, był wieeelki :D i w ogóle ten cały obiad przypominał obiad u mamy czy babci. Świeże ziemniaczki, mizeria i buraki a do tego wielki sojowy kotlet. Całość super smaczna, aczkolwiek  dla tych, którzy jedli kotlety sojowe smak nie będzie zaskoczeniem.
Classic Burger prezentował się znakomicie. Zawinięty w papier, wielka buła i kotlet a do tego dużo dodatków.

Smak był rewelacyjny.
Tempeh, pikle, sos czosnkowy. Moim zdanie mięsożercom by smakował! Mega dobry, oczywiście spróbowałam gryza żeby poznać smak ale na pewno wrócę na niego. Bułka też super!

Jestem zaskoczona i pomimo tego, że jestem mięsożerna to będę tam wracać. Świeże produkty, wszystko robione na bieżąco, mało pozycji w menu co również świadczy o świeżości produktów.

Polecam!!!





W piątek wrócę tam przetestować inne pozycje z menu i zrobię update posta :)


























czwartek, 11 lutego 2016

WYZWANIE GOTOWANIE 30 DNI - DZIEŃ 3

Dzisiaj zaszalałam i mam dla Was trzy nowe przepisy! Mam nadzieję, że wytrwam w tym 30-sto dniowym wyzwaniu i nie zabraknie mi weny i chęci do gotowania i oczywiście o ile mój mężulek nie udusi mnie za stosy brudnych garów w kuchni  :D

Jutro wybieram się do wegańskiej knajpki w ramach obiadu więc wieczorem podzielę się z Wami zdjęciami i wrażeniami.

 Dostałam dziś od przyjaciółki do wypróbowania Apetiblock w różnych smakach (Buziaczki dla Beatki ) Nie stosowałam od dawna żadnej suplementacji a ten starczy mi akurat na 30 dni więc zacznę od jutra! Jestem ciekawa czy działa. Dostępny jest w trzech smakach więc przetestuję wszystkie. Nie zawiera cukru i ma tylko 2 kalorie ;)

















a teraz przejdźmy do moich pyszności:


Śniadanie: Kanapki ze smalcem z białej fasoli

Przepis na smalec z białej fasoli znalazłam w książce Marty Dymek "Jadłonomia". Ta książka to skarbnica świetnych wegetariańskich przepisów. Polecam!
  http://www.jadlonomia.com



Składniki na jeden słoik:
1 puszka fasoli lub 1 1/2 szklanki ugotowanej fasoli
2 cebule
4 suszone śliwki
2 liście laurowe
1 ziele angielskie
1 jałowiec
1 goździk
1/2 łyżeczki majeranku
1 łyżka sosu sojowego
sól i świeżo mielony czarny pieprz
delikatny olej do smażenia
Przygotowanie:
  1. Ce­bu­lę po­sie­kać w kost­kę, na pa­tel­ni roz­grzać olej i dodać po­sie­ka­ną ce­bul­kę wraz z zie­lem, ja­łow­cem, goź­dzi­kiem i li­ść­mi lau­ro­wy­mi. Sma­żyć na małym ogniu do czasu, aż ce­bul­ka bę­dzie złota.
  2. W mię­dzy­cza­sie fa­so­lę od­ce­dzić, opłu­kać i zmik­so­wać przy po­mo­cy blen­de­ra razem z sosem so­jo­wym, ma­je­ran­kiem, sporą szczyp­tą pie­przu, soli i 1/4 szklan­ki zim­nej wody, od­sta­wić. Śliw­ki po­kro­ić na małe ka­wał­ki.
  3. Z pod­sma­żo­nej ce­bul­ki wy­ło­wić przy­pra­wy, z któ­ry­mi się sma­ży­ła. Dodać pod­sma­żo­ną ce­bul­kę oraz po­kro­jo­ne śliw­ki do zmik­so­wa­nej fa­so­li, mik­su­jąc krót­ko na nie­zbyt wy­so­kich ob­ro­tach. Ważne jest, żeby wszyst­kie skład­ni­ki się po­łą­czy­ły, ale żeby blen­der nie zmie­lił ich na gład­ką pastę – ka­wał­ki ce­bul­ki i śli­wek po­win­ny być wy­czu­wal­ne. Do­pra­wić do smaku solą i pie­przem, można dodać też kilka kro­pli sosu so­jo­we­go wię­cej. Naj­le­piej sma­ku­je po schło­dze­niu w lo­dów­ce, obo­wiąz­ko­wo na do­brym chle­bie i z ki­szo­nym ogór­kiem.




2 Śniadanie: Prażona cieciorka i soja

Przepis tu: http://demolkanatalerzu.blogspot.com/2016/02/wyzwanie-gotowanie-30-dni-dzien-2.html








Obiad: Pulpeciki z płatkami owsianymi i koperkiem.

Przepis inspirowany przepisem na pulpeciki drobiowe z książki "Przepis na sukces" Ewy Chodakowskiej. Zmodyfikowałam go na własne potrzeby.

0,5 kg mięsa mielonego (wieprzowego)
1 jajko
9 łyżek płatków owsianych
garść posiekanego koperku
sól, pieprz
majeranek
papryka słodka

Mięso mielone wymieszać z jajkiem, płatkami owsianymi, koperkiem i przyprawami.
Z masy uformować  pulpeciki i gotować je w bulionie warzywnym 30 min na małym ogniu.

Sos pieczarkowy:

Pieczarki pokroić i udusić na łyżce oleju, dodać sól i pieprz do smaku i dodać jogurt naturalny,
trzeba uważać żeby patelnia nie była za gorąca żeby jogurt nam się nie zważył.


Podwieczorek: Budyń czekoladowy z kaszy jaglanej

Przepis znalazłam na stronie Elle http://www.elle.pl/

200g kaszy jaglanej
1 szklanka mleka (może być krowie, roślinne, u mnie bez laktozy 1,5%)
2 łyżki kakao lub karobu
5 daktyli
2 kostki gorzkiej czekolady (u mnie 85%)

  • daktyle zalać wrzątkiem
  • po 15 minutach gdy będą miękkie, odsączyć je z wody
  • Kaszę ugotować według wskazówek na opakowaniu.
Gdy wchłonie cały płyn, przełożyć ją do miski, zmiksować ze szklanką mleka,kakao, daktylami, kostkami czekolady ( ja najpierw rozpusciłam czekoladę w kąpieli wodnej i potem dodałam do kaszy), doprawić cynamonem



 Kolacja: Kanapka z pastą z tuńczyka

Kolacja na szybko z tego co miałam w lodówce czyli:

Puszka tuńczyka w sosie własnym
1 jajko na twardo
1 ogórek kwaszony
1 łyżka majonezu + 1 łyżka musztardy sarepskiej
sól, pieprz
szczypiorek

Wystarczy wszystko razem rozgnieść i gotowe!
Oczywiście nie zjadłam całej puszki tuńczyka na raz, zostało mi na jutro ;)


 To tyle na dziś :) Do przeczytania jutro!

środa, 10 lutego 2016

WYZWANIE GOTOWANIE 30 dni - Dzień 2

Dzisiaj będzie krótko i obrazkowo bo dopiero co wróciłam z pracy i padam na twarz. :)




Śniadanie: Znalazłam w Lidlu super cienkie chlebki wyglądające jak płaskie bułeczki już przekrojone nazwali to Bio pieczywo żytnie i bardzo mi smakuje, fajnie, że jest ultra cienkie a nie jak napompowane buły.

Do pieczywka dorzuciłam sałatę, 1 jajko na twardo, 1 plasterek wędliny drobiowej, rzodkiewkę i szczypiorek. Pyszka!




2 Śniadanie: Chrupaki cieciorkowo-sojowe.

Składniki :

ziarno ciecierzycy i ziarno soi dowolna ilość - ja dałam po 150 g ale wyszło tego bardzo dużo więc schowałam do pudełka na inne dni.

Skropić oliwą ( ale można ten krok pominąć )
Posypać solą lub dowolnymi przyprawami jak kto lubi.


Przygotowanie:

  • Ziarna ciecierzycy i soi wsypać do miski, zalać wodą i zostawić na noc
  • Następnego dnia wylać wodę, opłukać ziarna, osuszyć papierowym ręcznikiem, skropić oliwą, solą ( jak kto woli) i wymieszac
  • Nagrzać piekarnik do 160C (termoobieg) ja ustawiłam 180 C (góra,dół)
  • Wyłożyć ziarno ma blachę wyłożoną papierem do pieczenia i od czasu do czasu mieszać żeby ziarna nabrały równomiernego złocistego koloru
Prażymy tak długo aż ziarna będą chrupać




Obiad: Zupo-gulasz z soczewicy.

Przepis tu:  http://demolkanatalerzu.blogspot.com/2016/02/wyzwanie-gotowanie-30-dni-dzien-1.html















Podwieczorek: Japoniec

Przepis tu: http://demolkanatalerzu.blogspot.com/2016/02/wyzwanie-gotowanie-30-dni-dzien-1.html














Kolacja: Mozarella z pomidorami

Garść mixu sałat
Kulka mozarelli
1 pomidor
łyżka oliwy z oliwek
suszona bazylia








Dobranoc! :)
Składniki: ziarno suszonej ciecierzycy (ilość dowolna) u mnie 250 g 2 łyżki oliwy (można pominąć) sól morska (można użyć paprykę, zioła jak kto lubi i co może) Przygotowanie: Ciecierzycę zalewamy wodą i odstawiamy na całą noc Wylewamy wodę, płuczemy, osuszamy ziarno, skrapiamy oliwą i oprószamy solą i ziołami, mieszamy Nagrzewamy piekarnik do 160°C (u mnie termoobieg) Wykładamy ziarno na blaszkę (u mnie wcześniej wyłożoną papierem do pieczenia) i wkładamy do nagrzanego piekarnika Od czasu do czasu mieszamy prażące się ziarenka, aby równomiernie nabrały złocistej barwy Sprawdzamy czy ziarna są gotowe (ziarno musi być chrupiące, jeśli jest miękkie w środku za wcześnie aby je wyciągać z piekarnika, ale smakuje również dobrze i w takiej wersji nadaje się jako dodatek do zup krem:) Prażymy tak długo, aż ciecierzyca będzie chrupać (jeśli zbyt szybko brązowieje zmniejszamy ogień, każdy piekarnik jest inny!) Gotową ciecierzycę można chrupać prawie zaraz po uprażeniu (szybko stygnie)

Czytaj dalej na Mama Alergika Gotuje: http://www.mamaalergikagotuje.pl/chrupiaca-ciecierzyca-zdrowa-przekaska-nie-tylko-dla-alergika/
Składniki: ziarno suszonej ciecierzycy (ilość dowolna) u mnie 250 g 2 łyżki oliwy (można pominąć) sól morska (można użyć paprykę, zioła jak kto lubi i co może) Przygotowanie: Ciecierzycę zalewamy wodą i odstawiamy na całą noc Wylewamy wodę, płuczemy, osuszamy ziarno, skrapiamy oliwą i oprószamy solą i ziołami, mieszamy Nagrzewamy piekarnik do 160°C (u mnie termoobieg) Wykładamy ziarno na blaszkę (u mnie wcześniej wyłożoną papierem do pieczenia) i wkładamy do nagrzanego piekarnika Od czasu do czasu mieszamy prażące się ziarenka, aby równomiernie nabrały złocistej barwy Sprawdzamy czy ziarna są gotowe (ziarno musi być chrupiące, jeśli jest miękkie w środku za wcześnie aby je wyciągać z piekarnika, ale smakuje również dobrze i w takiej wersji nadaje się jako dodatek do zup krem:) Prażymy tak długo, aż ciecierzyca będzie chrupać (jeśli zbyt szybko brązowieje zmniejszamy ogień, każdy piekarnik jest inny!) Gotową ciecierzycę można chrupać prawie zaraz po uprażeniu (szybko stygnie)

Czytaj dalej na Mama Alergika Gotuje: http://www.mamaalergikagotuje.pl/chrupiaca-ciecierzyca-zdrowa-przekaska-nie-tylko-dla-alergika/
Składniki: ziarno suszonej ciecierzycy (ilość dowolna) u mnie 250 g 2 łyżki oliwy (można pominąć) sól morska (można użyć paprykę, zioła jak kto lubi i co może

Czytaj dalej na Mama Alergika Gotuje: http://www.mamaalergikagotuje.pl/chrupiaca-ciecierzyca-zdrowa-przekaska-nie-tylko-dla-alergika/
Składniki: ziarno suszonej ciecierzycy (ilość dowolna) u mnie 250 g 2 łyżki oliwy (można pominąć) sól morska (można użyć paprykę, zioła jak kto lubi i co może

Czytaj dalej na Mama Alergika Gotuje: http://www.mamaalergikagotuje.pl/chrupiaca-ciecierzyca-zdrowa-przekaska-nie-tylko-dla-alergika/
 

Demolka Na Talerzu Template by Ipietoon Cute Blog Design and Bukit Gambang